Rekrutacja…z życia wzięta

Widzisz ofertę pracy, która Cię zainteresowała. Wysyłasz CV. Wreszcie upragniony telefon od rekrutera, wstępna rozmowa i zaproszenie na spotkanie.

Rzucasz okiem na swoją aplikację i przypominasz sobie co dokładnie napisałeś, aby podczas interview nie popełnić żadnej gafy. Czytasz informacje na temat firmy, abyś wiedział dokładnie czym się zajmują. 

W głowie powstaje lista Twoich wad i zalet, zrealizowanych projektów, sukcesów i ale i porażek. Zastanawiasz się jak odpowiedzieć na pytanie o oczekiwania finansowe i motywację, aby rekruter niczym Cię nie zaskoczył.

Dzień wcześniej szykujesz elegancki outfit i można powiedzieć, że jesteś gotowy. 

Tak przedstawia się tradycyjny model ubiegania się o pracę.

A co gdy akcja rekrutacja spotyka Cię niespodziewanie? 

Jedziemy autostopem

Wyobraź sobie, że wybierasz się na weekend do znajomych. Już w piątek wyjeżdżasz do innego miasta i aby rozłożyć koszty podróży dodatkowo zabierasz ze sobą pasażera (korzystając z popularnej aplikacji). Weekend zaczyna się fantastycznie. 

Z nowo poznanym kompanem podróży nawiązujesz świetny kontakt. Dużo wspólnych tematów, podobne zainteresowania i poczucie humoru. Czujesz, że nadajecie na tych samych falach. 

Z czasem rozmowa schodzi ona na temat pracy. Wymieniacie informacje, o tym czym się zajmujecie, w jakich firmach pracujecie, czy to pracodawcy warci uwagi i co najważniejsze, jak Wam się pracuje. 

U Ciebie sytuacja zawodowa w firmie klaruje się niezbyt obiecująco. W przeciwieństwie do Twojego  pasażera, który zachwala swoją firmę, zespół, szefa, bonusy i wynagrodzenie. Można powiedzieć, że trafił Ci się prawdziwy ambasador marki! 

Po kilku godzinach podróży, która minęła bardzo szybko i przyjemnie, wymieniacie się kontaktami dla podtrzymania relacji przy ewentualnych zmianach zawodowych. Dobry los Cię nie opuszcza, bo już po kilku dniach znajdujesz w sieci ofertę pracy na stanowisko, które idealnie do Ciebie pasuje. Co więcej w tej firmie, o której usłyszałeś tyle dobrych rzeczy w drodze na weekend. 

Nie zastanawiając się długo, odświeżasz kontakt  i podsyłasz swoją aplikację do towarzysza ubiegłotygodniowej podróży. Dobrze wiemy, że rekomendacje pracowników wywołują lepszą i szybszą reakcję  niż aplikowanie za pośrednictwem portali ogłoszeniowych. 

Twoja kandydatura opatrzona wymaganymi zgodami RODO trafia w ręce rekrutera. 

Potem telefon z Działu Rekrutacji i bardzo sympatyczne spotkanie w siedzibie firmy. Dostajesz ofertę!

I kto by pomyślał, że jeszcze przed tygodniem nie miałeś pojęcia o istnieniu swojego nowego pracodawcy?

Taxi driver ratuje weekend

Mija kolejny tydzień pracy.  Wreszcie odpoczniesz udręczona brakiem odpowiednich kandydatów w rekrutacji jaką prowadzisz… od wieków. 

Na szczęście przypominasz sobie o zaproszeniu na piątkową imprezę u znajomych. By nie pojawić się z pustymi rękami przygotowujesz przekąski, zabierasz napoje i ulubione planszówki. Trochę to wszystko waży – nie masz wyjścia, dzwonisz po taryfę. 

Kierowca przyjeżdża punktualnie i niespodziewanie pomaga Ci zapakować wszystko do auta. Chyba naprawdę wyglądasz na zmęczoną(?).

Opowiadasz taksówkarzowi o powodach swoich frustracji i niekończących się poszukiwaniach specjalistów o unikatowych umiejętnościach. Sama nie wierzysz, że rozumie o czym mówisz. 

Gdy tak wylewasz żale na swój zawodowy los, gość za kółkiem rzuca jakieś imię. 

Za chwilę tłumaczy, że to jego przyjaciel, który pracuje dokładnie na takim stanowisku, jakie usiłujesz zapełnić, tyle tylko , że za wschodnią granicą. Marzy o tym, by przyjechać do Polski i znaleźć tu podobne zajęcie. 

Jeszcze tego samego wieczoru masz potencjalnego idealnego kandydata w swoich kontaktach. 

A w poniedziałek z samego rana wyślesz mu zaproszenie do rekrutacji…

Przez żołądek do... nowej pracy

Historia trzeciej niespodziewanej rekrutacji ma miejsce podczas rodzinnego świątecznego obiadu. Zjechali się bliscy, których nie widziałeś już od dłuższego czasu. Cieszysz się na spotkanie z rodziną, tym bardziej, że Twój kuzyn ma zamiar pojawić się ze swoją nową dziewczyną. Tak się składa, że przy stole przypadło Ci miejsce obok tych dwojga.  

Zaczynacie rozmawiać (niestety nie o nowościach na Netflixia). Czym się zajmujesz? Pada pytanie z ust nowej partnerki kuzyna, a Ty wiesz, że to temat którego akurat nie chciałeś poruszać. 

Yyyyy…, tak się składa, że aktualnie szukam nowej pracy, a w poprzedniej firmie byłem specjalistą ds. jakości. Od słowa do słowa zauważasz, że ona chyba zna się na rzeczy, bo quality management nie ma przed nią tajemnic. 

Mija kilkadziesiąt minut, a Ty w przyjemnej atmosferze opowiedziałeś już całą historię swojego zatrudnienia. Wieczór upływa pod znakiem rodzinnych anegdotek i pochłaniania pysznych dań. 

Gdy zaczynacie się zbierać do wyjścia, dziewczyna Twojego kuzyna przypomina sobie, że  jeden z jej klientów szuka nowej osoby do zespołu jakości. 

Coś mi mówi, że pasował byś do nich idealnie! Podeślij mi swoje CV. Chętnie Cię zarekomenduję. 

Jak się okazuje, obiadek u babci może zmienić Twoje życie! Oczywiście zawodowe 😉

Wszystkie 3 historie zostały oparte na prawdziwych wydarzeniach.

Warto mieć oczy i uszy dookoła głowy, bo kto wie kim jest pasażer na gapę, kolejkowicz sprzed ulubionej restauracji na wynos czy … nowa dziewczyna kuzyna 🙂 

Komentarze

mood_bad
  • Brak komentarzy.
  • Dodaj komentarz